Drukuj

Przemieniające spotkania z Bogiem w modlitwie.

Kazanie na IV Niedzielę Adwentu 20.12.2015 Starcza


przygotował Ks. Tomasz Kordela

 

    I. Doświadczenie życiowe i codzienna obserwacja poucza nas, że w naszym życiu jest wiele różnorodnych spotkań. Prostych i zwyczajnych oraz bardzo uroczystych, odświętnie przygotowanych.

    Są spotkania sąsiadów w drodze do sklepu, spotkania przyjaciół przy kawie, spotkania dzieci w szkole czy przy wspólnej zabawie. Są spotkania, które szczególnie pamiętamy: pierwsze randki, spotkania z przyszłą teściową, spotkania ze sławnymi ludźmi. Są rodzinne spotkania z okazji świąt, imienin, ważnych wydarzeń, które należy uczcić. Wzajemne spotkania ludzi są nieodłączną częścią życia każdego z nas.

    Również Biblia mówi o wielu spotkaniach. Mamy opowieści o spotkaniach, które prowadziły do tragedii. Spotkanie Abla z Kainem, które doprowadziło do zabójstwa, spotkanie Judasza z Jezusem w ogrodzie Getsemanii, które było zdradą. Ale są w niej przede wszystkim spotkania piękne i dobre. O tych spotkaniach przypominała nam Ewangelia przez cały okres Wielkanocy. Były to spotkania ludzi ze zmartwychwstałym Chrystusem. Spotkania dające radość, nadzieję, będące początkiem lepszego życia tych, którzy w nich uczestniczyli.

 

   II. Dziś również słyszeliśmy o spotkaniach. Najpierw o spotkaniu dwóch kobiet – Maryi i Elżbiety. Tak bardzo wiele w nim zwyczajności. Maryja musi się trudzić, aby pieszo iść w górską okolicę, do miasteczka gdzie mieszkała jej krewna. A potem zwyczajne pozdrowienia, przywitania, przekazanie sobie wiadomości o własnym życiu i rodzinie.

    Ale oprócz tego słyszeliśmy o ważniejszym spotkaniu. O spotkaniu z Jezusem Chrystusem, którego Maryja niosła w sobie. To ono daje radość zarówno Elżbiecie jak i jej nie narodzonemu jeszcze dziecku, Janowi Chrzcicielowi. Tak wielką daje radość, że Elżbieta mówi: „poruszyło się z radości dzieciątko w moim łonie”. Tylko bowiem Chrystus jest źródłem prawdziwej radości i szczęścia.

    Czy jednak byłoby możliwe spotkanie Elżbiety i nie narodzonego jeszcze Jana Chrzciciela z Jezusem, gdyby nie wysiłek i zwyczajna ludzka dobroć oraz życzliwość Maryi? Maryja wyruszyła w góry, aby być blisko krewnej potrzebującej pomocy w chwili, gdy ta spodziewa się dziecka. Maryja jest gotowa służyć jej swoją obecnością i pracą. I tak się stało – Maryja pozostała u Elżbiety około trzech miesięcy, aż do narodzin Jana Chrzciciela. W taki sposób ludzka chęć bycia blisko innej osoby, szczególnie osoby, której trzeba pomóc, stała się początkiem spotkania ludzi z Bogiem. Spotkania, które jako jedyne może przynieść człowiekowi pełnię szczęścia.

    III. Podobnie jest w naszym życiu. Nasze spotkania z innymi ludźmi są bardzo ważne o ile są przelewaniem dobra i pokoju z serca do serca. Z niektórymi chcielibyśmy spotykać się bardzo często a z innymi…no właśnie… unikamy niektórych spotkań, które nas niszą wprowadzają w niepokój i lęk.

    Ale o ile te wzajemne spotkania z ludźmi są istotne to w perspektywie zycia religijnego ważniejsze są nasze spotkania z Jezusem. Dokonują się one w modlitwie.

    W tym Adwentowym zabieganiu pragnę dziś po raz kolejny dotknąć tej ważnej sztuki modlitwy. Jak już powiedzieliśmy w minionych rozważaniach patrzymy na nią z perspektywy zewnętrznej /co ją tworzy z zewnątrz/ i wewnętrznej czyli co stanowi o jej istocie.

    Dziś dotknijmy pokrótce celu modlitwy. Po co się modlę? Od razu odpowiemy by coś konkretnego otrzymać. I racja. Jeśli mam sprecyzowaną intencje to i łatwiej mi się modlić. Ale co jest celem modlitwy w ogólności.

    Zanim odpowiemy dopowiedzmy jeszcze czym ona jest. W perspektywie dzisiejszego Bożego słowa jest spotkaniem Człowieka z Bogiem i odwrotnie. Co więcej! Modlitwa to spotkanie dzięki któremu buduje zaufanie z Bogiem. Żeby Go spotkać trzeba Go poszukiwać. Doświadczenie modlitwy to wedle Benedykta XVI „poszukiwanie Boga” Spe Salvi a ks. Twardowski powie: Boga się nie udowadnia Boga się poznaje

    Często z modlitwą kojarzymy czas pokoju; czas, w którym tak sobie pobędziemy i odpoczniemy przy Bogu, który nas oderwie od naszych trudności... Zawsze jednak istnieje niebezpieczeństwo, że bardziej niż Boga i Jego woli, będziemy na modlitwie swojego zaspokojenia potrzeb. Tymczasem pokój wewnętrzny nie jest celem modlitwy. Celem jest spotkanie się z Bogiem, pokój zaś jest owocem modlitwy. Powtórzmy: celem i owocem modlitwy jest pokój.

    O jaki pokój chodzi? Czy nie idealizujemy? Jak wygląda nasze Zycie codzienne? Trafna diagnozę dał niedawno papież Franciszek: (…) Współczesny człowiek przeżywa głęboki dramat samotności. Dotyka on nie tylko wdowców, osób porzuconych przez współmałżonka ale także wielu młodych padających ofiarą kultury konsumpcjonizmu, i użycia. „W dzisiejszym zglobalizowanym świecie widzimy wiele luksusowych domów i wieżowców, ale coraz mniej ciepła domu i rodziny; wiele ambitnych projektów, ale mało czasu, aby żyć tym, co zostało osiągnięte; wiele wyrafinowanych środków rozrywki, ale coraz głębszą pustkę w sercu; wiele przyjemności, ale mało miłości; tak dużo swobody, ale mało autonomii ... Coraz bardziej przybywa ludzi, którzy czują się sami, ale również tych, którzy zamykają się w egoizmie, w melancholii, w destrukcyjnej przemocy i niewoli przyjemności oraz bożka pieniądza”. Ogólnie rzecz biorąc pomimo zaspokajaniu wielu potrzeb brakuje ludziom pokoju serca!

    Dlatego tez modlitwa jest jedyną drogą do prawdziwego szczęścia jakim jest pokój serca dany od Boga.

    Spotkanie z Bogiem w modlitwie to podstawa mojego życia codziennego. My nieraz sądzimy, że czymś innym jest życie duchowe, a czymś odmiennym życie codzienne - tak jakby nie było ono również duchowym.. Mówimy: „No dobrze, teraz muszę oderwać się od codziennych spraw - idę na modlitwę! tak jakbyśmy chcieli zrobić skok do schronu, którym jest nasze życie duchowe, a potem wrócić do tej niebezpiecznej codzienności, w której znowu musimy się zmagać ze sobą i walczyć o ocalenie naszego życia duchowego. Tymczasem, nie! Jeśli oderwiemy nasze życie duchowe od codzienności, to pozostanie bezdomne. Codzienność - także ta najbardziej szara - jest jego jedynym prawdziwym miejscem!

    Po co tyle troski o modlitwę?  Wszelkie najbardziej profesjonalne programy duszpasterskie i duchowe, które nie pro­wadzą do spotkania z osobą Jezusa, są niewystarczające, a nawet chybione. Z jednej, podstawowej przyczyny: bez Jezusa, bez modlitwy nic nie ma sensu!

    Uczeń Chrystusa: pasterz czy wierny w kościele może istnieć bez wielu dóbr, funkcji, tytułów, urzędów, społecznych godności; może tego wszystkiego nie posiadać i pozostać dobrym pasterzem, ale nie może nim być bez żywej, osobowej więzi z Jezusem Chrystusem. Bez więzi z Nim wszystko w życiu pasterza staje się „wirtualne" i jałowe. Bł. Jan Paweł II podczas pielgrzymki do Polski w 1999 roku przypomniał o tym z mocą: „Niezbędnym warunkiem owocnego pasterzowania jest osobista więź z Chrystusem, osobiste spotkanie z Nim".

    Pokój serca, wewnętrzna radość jest jej owocem spotkania z Bogiem a tym spotkaniem jest modlitwa.. Rozwijajmy dar wiary. Pracujemy nad modlitwą byśmy mogli cieszyć się pokojem serca Amen.